Skip to main content

Czas na Dwuosiowe Trackery Solarne


Wielki biznes z PV za nami. Są wygrani, są przegrani no i tacy którzy jeszcze wierzą w sukces. W euforii zapomniano o podstawowych prawach rynku. Chciałoby się powtórzyć za Clintonem "podaż i popyt głupcze". Wielu wielkich graczy na rynku PV, chcąc podnieść swój autorytet i pozycję na rynku, zaczęło lobbować zarówno w instytucjach państwowych, jak i w środowiskach mających wpływ na branżę, sponsorując np. opłacanymi artykułami w szacownych redakcjach czy też portalach, oraz sponsorując różne instytucje np. naukowe i ich kadrę. Nie ma w tym nic złego i dobrze że część zysku z biznesu trafia na szerszy rynek i do nauki. Ale stworzyło to paradoksalną sytuację. Firmy nakręcane opłacanymi przez siebie reklamami, zaczęły zyski inwestować między innymi w gotowe pozwolenia wraz z przyznanym przyłączem do postawienia farm PV. Niektóre mają ich dzisiaj po kilkaset MWp. Na część z nich są już inwestorzy. I "nagle", Prezes największego w Polsce gracza na rynku OZE mający na najbliższe 6 lat w "portfelu" 3 GW mocy dla PV wysyła wiadomość:

"Zdecydowanie nie chcemy zbudować tak dużej mocy w technologii stałej skierowanej na południe, bo to one są głównie narażone na efekt ceny ujemnych. Jeśli będzie duża podaż w technologii, pozwalającej na zarządzanie profilem produkcji, to jesteśmy otwarci aby je realizować – mówił Górski, który podkreśla, że bezrefleksyjnej budowy projektów nie będzie. - Będziemy koncentrować się na dużych projektach o mocy powyżej 50 MW w technologii nadążnej (tzw. tracker solarny czyli podążanie paneli fotowoltaicznych za pozornym ruchem słońca po niebie."
Źródło 

Tylko czy na pewno "nagle". Raczej z determinacją i odważnie. Brawo Panie Prezesie. Firmy mają teraz dylemat. Nie mówić nic inwestorom i szybko zacząć realizację, czy lojalnie poinformować, że zmiany reguł w rozliczaniu płatności za energię spowodowały taki zwrot. Niby nie problem, ale trzeba zmienić warunki zabudowy, a to trwa. Firmy planują inwestycje z wyprzedzeniem, część na pewno jest w najbliższych planach, i to z ich zysku mają być pokryte koszty bieżącej działalności i realizacja strategii rozwoju. Ale prawdziwy problem jest w zaniechaniu prac nad systemami nadążnymi. Nie od dziś wiadomo było, że ze względu na krótko trwałą specyfikę uzysku z instalacji statycznych południe "podaż" przekroczy "popyt". Magazynowanie, absolutnie bezdyskusyjne, niestety, ale jest bardzo drogie. Bez dotacji nikt nie chce o drogich magazynach nawet myśleć, a i tak my wszyscy w podatkach dołożymy się do dotacji (nie Unia ani Rząd). Nasze obliczenia wskazują że zmagazynowanie i przesłanie po czasie (bez dotacji) 1 kWh to koszt 0,7 do 0,9 PLN. Od ponad czterech lat pracujemy nad dwuosiowymi trackerami solarnymi. Ponad trzy lata temu pisaliśmy że przyjdzie konieczność ich zastosowania. Ale myśleliśmy, że upomni się o nie ekologia (30% mniej paneli dla uzysku tej samej ilości energii), oraz fakt większego uzysku. A wkroczyła ekonomia, i jej zasadność potwierdzają nasze empiryczne badania i ich wyniki zebrane w ciągu prawie trzech lat prac B+R

Zasada 30 %

" Zmniejszenie mocy instalacji PV na trackerach Mini-Max o 30% w stosunku do mocy instalacji statycznej, powoduje że zachowując tą samą docelową jej efektywność, przenosimy 30% uzysku z godzin szczytowych na pozaszczytowe, zmniejszając tym samym o 30% zapotrzebowanie na magazyny energii, oraz panele fotowoltaiczne. A to oznacza, że w tej konfiguracji instalacja statyczna jest droższa o około 30% od instalacji na trackerach "